Zabawy z dziećmi: wchodząc do sklepów z zabawkami zastanawiam się czasem, jak, bez tego wszystkiego, nasze pokolenie przeżyło swoje dzieciństwo? Przecież znakomita większość z nas nawet nie marzyła o takich zabawkach, jakie teraz są dostępne dla dzieci. A jednak wielu współczesnych rodziców z westchnieniem i uśmiechem stwierdza: „My to mieliśmy dzieciństwo…”.
Współczesne dzieci mają o wiele trudniej. Jasne, mają tablety, smartfony z milionem aplikacji, lalki, które robią wszystko, wierne mini-kopie pojazdów, edukacyjne zabawki zachwycające kolorem i funkcjonalnością… I to wszystko jest dobre, ale we właściwych proporcjach. A nasze dzieciństwo? Trzepak pod blokiem, jedna piłka, parę patyków i trochę ziemi do rysowania po niej, rowery, deskorolki, proce, sznurki i wszystko, co się nadawało do zabawy. Ograniczała nas tylko własna wyobraźnia. I… wspominamy to z rozrzewnieniem
Słowo „nuda” pojawiało się rzadko…
To właśnie jest główny problem dotyczący dzisiejszego świata zabawek i mediów – wszystko gotowe, oglądasz, grasz wg scenariusza, bawisz się wg zamysłu autora. A gdy zabraknie zabawek, nie wiesz co robić. To jest nawet problem wielu nas, dorosłych… Bo co robić, gdy Internet nie działa…
Jeśli „kiedyś to było fajnie”, a „nasze dzieciństwo to było coś”, to dlaczego nie dać tego naszym dzieciom? Weźmy z tamtego czasu to, co najlepsze, czyli… kreatywność. Nic nie kosztuje, nie zna szablonów, nie ogranicza w niczym, a gwarantuje świetny czas. Jeśli chcecie dać swoim dzieciom dzieciństwo z prawdziwego zdarzenia, to… do roboty! A w sumie – do zabawy!:) Na początek kilka podpowiedzi, jak się dobrze bawić z własnymi dziećmi:
- Bawmy się z dziećmi – czyli bądźmy z nimi. Dajmy im czas ze sobą i dajmy się im poprowadzić w tym czasie. Wyłączmy telefon, laptopa, odłóżmy na chwilę obowiązki zawodowe i po prostu bądźmy z naszymi dziećmi.
- Uczmy się od dzieci – cały czas mówimy im, co mają robić, więc może spróbujmy posłuchać, co one chcą robić. Dajmy im szansę na proponowanie, testowanie, ustalanie zasad. I koniecznie wyrzućmy „moralizowanie” do kosza (choćby na ten czas).
- Poszukajmy dziecka w sobie – bo przecież ono tam jest, też chce się dobrze bawić, jeździć szybko na rowerze, szukać skarbu, budować bazy…
- Schowajmy do szafy wszystkie „musisz”, „nie wolno”, „nie wypada” – zarówno
w stosunku do własnych dzieci, jak i do siebie. Serio, trochę więcej luzu…
Po co to wszystko? Po to, żebyśmy nie marnowali czasu własnego i własnych dzieci. Żebyśmy nie zmuszali się do zabaw, których nie lubimy, a co więcej, nie zmuszali do nich dzieci.
Co daje nam włączenie kreatywności do zabawy? Same korzyści, bo przecież:
- spędzamy wspólnie czas, jesteśmy blisko, umacniamy więzi (i z dziećmi i między nami, rodzicami);
- jesteśmy aktywni – to służy też naszemu zdrowiu i samopoczuciu;
- każdy, i rodzice i dzieci, daje z siebie jak najwięcej – dobra, radości, talentów, pomysłów; działamy razem, uczymy się współpracy (!) i dzielenia radością;
- zmieniamy perspektywę – ile można być nudnym dorosłym?:)
- ćwiczymy komunikację, rozwijamy kreatywne myślenie u naszych dzieci, umiejętności planowania, przewidywania, zarządzania i całe mnóstwo innych, przydatnych w życiu;
- podkreślamy zalety różnic między nami – dziewczyny i chłopaki się różnią i… fajnie
- uczymy dzieci dawać, a nie tylko brać – dawać, to dopiero radocha! (choć pewnie nie od razu). A to z kolei świetny sposób na wzmacnianie poczucia własnej wartości, wiary z swoje możliwości i odwagi do podejmowania wyzwań;
- nie ma znaczenia, ile zarabiamy – kreatywność nic nie kosztuje, sami decydujemy z jakich zasobów korzystamy; (tu mały teścik – wymyśl 25 zastosowań plastikowej butelki po wodzie; oczywiście poza standardowym… A potem zaproponuj tę zabawę innym członkom rodziny – ile to już pomysłów?)
- nie utrwalamy w dzieciach konsumpcyjnego podejścia do świata – bo rzadko kto w swoich założeniach wychowawczych chce zrobić z własnego dziecka niewolnika galerii handlowych i miliona zabawek. Pokazujemy jednocześnie, że ważniejsze jest to, z kim, niż to czym się bawimy. Smutny jest widok dziecka, które już nawet nie podnosi głowy znad tableta, tylko rzuca zdawkowe „cześć mamo”…
- wzmacniamy w dzieciach to, co przecież mają od zawsze – naturalną kreatywność, pomysłowość, świeże spojrzenie na świata. Warto pilnować, żeby tego w nich nie zagasić, nie zniszczyć, bo przecież w życiu im się to bardzo przyda;
- przełamujemy rutynę i szarą codzienność – nikogo chyba nie trzeba przekonywać, że nic bardziej nie zabija radości życia niż tzw. kierat; a kreatywność jest dla niego idealnym przeciwnikiem;)
- zdobywamy nowe doświadczenia, a co ważne: wspólne doświadczenia – tak, tak, będziemy pewnie je wielokrotnie wspominać;
- wychowujemy dzieci na radosnych, kreatywnych, odważnych ludzi, a samym sobie zapewniamy młodość na kolejne lata (drogie Panie, to lepsze niż najlepsze kremy)
- poznajemy siebie nawzajem, co z pewnością umacnia naszą rodzinę i czyni ją wyjątkową, jedyną taką na całym świecie
Oczywiście kreatywne podejście do świata daje dużo radości, optymizmu i pozytywnej energii na każdy dzień, ale ktoś powie – no dobrze, dobrze, a gdzie obowiązki? Odpowiedź jest prosta – oby jak najbliżej kreatywności! Wtedy nawet robienie kanapek czy wieszanie prania może być świetną zabawą i okazją do bólu brzucha… od śmiechu.
Czego sobie i Wam życzę!:)
Autorką wpisu jest Magdalena Szymoniak
Na naszym blogu
Planowanie
Dowiedz się, jak nauczyć się planowaćZabawa
Zainspiruj się naszymi pomysłamiPlaner Familiowo
Poznaj nasz planer