Czekam w szatni aż mój pięciolatek przygotuje się do wyjścia. Trzeci raz zakłada tego samego buta. Przeprowadził dwie pasjonujące rozmowy z kolegami i wylewnie pożegnał koleżankę. Przypomniał sobie również, że jednak musi do łazienki. Siedzę i patrzę. Czekam. Nie, nie zawsze czekam cierpliwie.
Czasem przytupuję i poganiam. Jednak gdy widzę, jak jedna z mam klęka i zmienia buty sześciolatkowi, to nie rozumiem. Co zyskuje mama i syn w takiej sytuacji. Kilka minut? Gdyby to był incydent. Ok, zdarza się. Jednak, nie jest. Coraz więcej dzieci, które idą do przedszkola liczą, znają litery i wszystkie kolory, a nie potrafią samodzielnie ubrać się i zjeść. Dlaczego? Dlatego, że rodzice w imię miłości i „przyspieszenia” stosują pełną obsługę dziecka.
Ktoś zapyta i co w tym złego? Czemu nie pomóc, nie ułatwić, skoro można. Bo nie tym polega nauka i zdobywanie nowych umiejętności. Takie przyspieszanie naturalnego rytmu w parze z wyręczaniem to prosta droga to sytuacji, w której zamiast słodkiego nieporadnego Malca przed rodzicem stanie roszczeniowo do życia nastawiony człowiek, który jest przekonany, że wszystko mu się należy a on sam nic nie musi.
A wystarczyło pozwolić niemowlakowi, żeby sam zrozumiał na czym polega równowaga i co trzeba zrobić, żeby wstać. Założyć dziecku śliniak, wspólnie zasiąść do stołu i pokazać o co chodzi w jedzeniu. Wystarczyło ustawiać budzik 10 minut wcześniej by maluch miał czas na stoczenie, początkowo nierównej, walki z ubraniem i butami. Można było ustalić reguły i wyznaczyć obowiązki a chętnemu do przygotowania posiłku przedszkolakowi powiedzieć: „nie ma sprawy, tu masz produkty, tu obieraczkę, której używa się tak, działaj”.
Dzieci, które same podejmują pierwsze próby, są bardzo powolne w wykonywaniu czynności. Ich życie ma w tym własne szczególne prawa, które zupełnie różnią się od naszych. Małe dzieci wykonują powoli złożone czynności, które sprawiają im dużo przyjemności, jak na przykład ubieranie się, rozbieranie, sprzątanie, mycie się, nakrywanie do stołu, jedzenie itd. Są w tym wszystkim bardzo cierpliwe i kończą swoje prace, pokonując wszelkie trudności, które napotyka organizm w fazie rozwoju. My natomiast, kiedy widzimy, jak się „męczą” i „tracą czas” na wykonywanie określonej czynności, którą potrafilibyśmy wykonać w kilka chwil i bez żadnego wysiłku, zastępujemy dziecko i wykonujemy jego pracę. Maria Montessori
Na naszym blogu
Planowanie
Dowiedz się, jak nauczyć się planowaćZabawa
Zainspiruj się naszymi pomysłamiPlaner Familiowo
Poznaj nasz planer